Posłanka Monika Pawłowska poinformowała, że dołączyła do Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. „Dziękuję koleżankom i kolegom z klubu za niesłabnące zaufanie i wsparcie. Pracujemy dalej dla Polski” – napisała w mediach.
To zaskakująca decyzja, bo Pawłowska jeszcze niedawno była przez niektórych czołowych działaczy PiS wprost oskarżana o zdradę partii. Padały ostre słowa, bo partia Kaczyńskiego bezustannie przekonywała, że wygaszenie mandatu poselskiego Mariusza Kamińskiego przez Szymona Hołownię było nielegalne, a on sam nadal jest posłem. Dlatego ewentualne przyjęcie mandatu po Kamińskim przez kogokolwiek z PiS było uważane za zdradę. Pawłowska jednak mandat przyjęła, ale nie została wówczas przyjęta do klubu parlamentarnego PiS. Do dziś….
Swego czasu na decyzję o nieprzyjęciu Pawłowskiej do klubu, jej partyjny kolega Jan Kanthak mówił „Baba z wozu, koniom lżej”. Z kolei szef lubelskich struktur PiS Przemysław Czarnek ostrzegał ją jednoznacznie. – Jeśli pani Pawłowska przyjmie mandat, to będzie mandat nielegalny. Nieistniejący. Powinna się wstydzić. To niepoważne – pisał.
Nawet sam prezes Kaczyński wypowiadał się o Pawłowskiej w bardzo ostrych słowach. – Z naszego punktu widzenia ona tu w parlamencie nie istnieje – mówił.
Jak się okazało, na nic te wszystkie groźby i ostrzeżenia. Monika Pawłowska była posłanką, a od dziś jest zupełnie na poważnie posłanką klubu PiS.
Na Facebooku gratulacje Pawłowskiej zdążyli już złożyć nawet lubelski poseł PiS Sylwester Tułajew oraz do niedawna członek zarządu województwa lubelskiego Zdzisław Szwed.