Zespół Cudawianki z Gminnego Ośrodka Kultury w Dorohusku otrzymał wyróżnienie na 30. Międzynarodowym Festiwalu Kolęd i Pastorałek im. Ks. Kazimierza Szwarlika w Będzinie. Gratulujemy!
– Do udziału zespołu w tym konkursie namówiły nas nasze wokalistki, które występowały w Będzinie 6 lat temu. Zapewniały, że to bardzo interesujące wydarzenie dla artystów i rzeczywiście tak było – relacjonuje na żywo Marcin Lipczuk. – Konkurs przygotowany na najwyższym poziomie, z profesjonalnym jury i bardzo dużą konkurencją międzynarodową.
Cudawianki były jedynym zespołem z Lubelszczyzny, który przeszedł kwalifikacje i reprezentował nasz region na tej imprezie. W Będzinie zespół rywalizował z ponad 130 artystami.
– Zgodnie z regulaminem, zaprezentowaliśmy trzy utwory „Wśród nocnej ciszy”, „Nie było miejsca dla Ciebie” w wersji swingowej i „Zaśnij Dziecino”. Muszę przyznać, że nasze aranżacje, pobudziły lekko znudzone jury – opowiada pan Marcin. – Jesteśmy zbudowani tym, że zostaliśmy zauważeni i docenieni. To wyróżnienie wiele dla nas znaczy. Przewodniczącym jury był Wiesław Ochman, co świadczy o randze oceny uczestników.
Nasi artyści wzięli też udział w Gali Finałowej, co było kolejnym wyróżnieniem w tym konkursie.
– Wydarzenie odbywało się w hali w Będzinie. Wystąpiliśmy przed największą jak dotychczas publicznością na koncercie nieplenerowym. Muszę zdradzić, że niektórzy mieli nogi jak z waty, trema była ogromna, ale daliśmy radę – śmieje się nasz rozmówca.
Choć to był pierwszy wyjazd Cudawianek do Będzinia, na pewno będzie mile wspominany, zwłaszcza, że wiąże się z nim pewna anegdota…
– Do wyjazdu do domu mieliśmy dosłownie pół godziny. Byliśmy już spakowani. A nasze dziewczyny korespondowały w internecie z panem prowadzącym konkurs. I kiedy konwersacja dobiegła końca i już się żegnały, on stwierdził, że przecież zaraz widzimy się na koncercie galowym. My na to, że: jak to? A on: że ma nas w scenariuszu. Szybko zebraliśmy się na próbę generalną i oczywiście wystąpiliśmy. Coś gdzieś poszło nie tak i informacja o tym, że mamy zagrać nie dotarła do nas. Tylko dzięki przypadkowej rozmowie nie straciliśmy tej szansy – opowiada Lipczuk.