Kobieta była nieprzytomna, leżała na ławce. Nie zareagował nikt z przechodniów. Gdyby nie interwencja patrolu policji, ta historia mogła mieć tragiczny finał.
Mimo, że obok byli przechodnie, a na innych ławkach nieopodal siedzieli ludzie, nikt z nich nie zareagował. Policjanci przypuszczając, że kobieta może potrzebować pomocy, natychmiast ruszyli w jej kierunku.
Pomimo otwartych oczu, kobieta nie reagowała na próby kontaktu. Jeden z funkcjonariuszy sprawdził puls, który był dla niego niewyczuwalny. Wówczas położył ją na plecach, by udrożnić jej drogi oddechowe i sprawdzić dokładnie czynności życiowe. Jednocześnie policjanci skontaktowali się z dyżurnym aby ten wezwał karetkę pogotowia. Gdy jeden z policjantów udrażniał drogi oddechowe kobiety, drugi przystąpił do sprawdzania oddechu. Ponieważ funkcjonariusz go nie wyczuł, przystąpił do resuscytacji krążeniowo-oddechowej.
Po wielu uciśnięciach, kobiecie nagle wrócił oddech. Mundurowi ułożyli ją w pozycji bocznej ustalonej, przykryli kocem termicznym i monitorowali jej czynności życiowe do czasu przyjazdu pogotowia.
Załoga karetki przytomną już kobietę przewiozła do jednego z lubelskich szpitali. Obecnie życiu i zdrowiu 39-letniej kobiety nie zagraża niebezpieczeństwo, została wypisana do domu.
Darzenie miało miejsce w środę po godz.16 ulicy Ruskiej w Lublinie, w rejonie jednego ze stanowisk starego dworca PKS.