Jest ich coraz więcej, w różnych częściach miasta. Stronią od ludzi, ale nie uciekają na ich widok. Wchodzą także na posesje. -Pojawiają się tam, gdzie człowiek stworzył im warunki – tłumaczy Mirosław Blacha, prezes Fundacji dla Zwierząt „Szczęśliwy Los”.
Dostajemy coraz więcej sygnałów o lisach widzianych regularnie na kilku chełmskich osiedlach. Mieszkańcy obawiają się czy zwierząt jest aż tyle, czy może coś im dolega, że podchodzą aż tak blisko domów. W trosce o bezpieczeństwo mieszkańców, przewodnicząca rady miasta Dorota Rybaczuk, złożyła nawet interpelację w tej sprawie.
Lisy widziane były m.in. na osiedlu Dyrekcji, na ul. Wojsławickiej, w okolicy ul. Pszennej.
-Warto pamiętać, że te zwierzęta mieszkają nie tylko w lesie, ale też w remizach międzyleśnych, nawet do 4 km od lasu. Ponadto często zamieszkują na nieużytkach, opuszczonych posesjach – wylicza Blacha. – Te które najczęściej spotykamy to osobniki młode, które są instynktownie jeszcze mniej dzikie, ale to nie oznacza, że zagrażają człowiekowi.
Jak rozwiązać problem lisów w mieście? Blacha wskazuje na trzy sposoby, z których ostatni wydaje się być najlepszy.
-Można zakładać odłownie, można je wypłaszać albo po prostu urbanizować na nowo opuszczone tereny. Lisy nie będą się pojawiać tam, gdzie człowiek zagospodaruje tereny na nowo – wyjaśnia.
Tematem lisów zainteresowała się szefowa rady miejskiej Dorota Rybaczuk. W formie interpelacji złożyła do prezydenta Chełma prośbą o kontrolę terenów przy ulicy Wojsławickiej 7 (Escott Polska (ESCOTT S.A.)) i terenów przyległych, w tym m.in. ul. Wolności, pod kątem lisich nor.