W sobotę wybuchy słyszane były przy granicy z Ukrainą w powiecie chełmskim. To nie ćwiczenia, a atak na infrastrukturę krytyczną miasta partnerskiego Chełma – Kowla.
Sobota w Kowlu nie była zapowiedzią udanego weekendu. Alarm przeciwlotniczy rozpoczął się po godzinie 7 rano na całej Ukrainie. To jest normalna procedura, kiedy prowadzone są działania lotnicze.
W Kowlu do tej pory nie prowadzono działań zbrojnych poza jednym incydentem w okolicach miasta. Wróg uderzył w infrastrukturę krytyczną – podstację elektryczną oraz wieżę radiowo -telewizyjną. Z powodu braku elektryczności nie działają m.in. miejskie wodociągi.
Mer Kowla Ihor Czajka informuje, że mieszkańcy mogą nie mieć prądu przez kilka dni, ale służby już są na miejscu, żeby przywrócić zasilanie w obiektach użyteczności publicznej. Została też zorganizowana dostawa wody pitnej, a Czajka apelował o ograniczenie korzystania z kanalizacji.
– Nie lekceważmy alarmów przeciwlotniczych i pozostańmy w ukryciu do czasu odwołania i teraz i później – pisał w mediach społecznościowych. Wszyscy jesteśmy tutaj. Zwyciężymy. Nie damy się zastraszyć- zakończył Mer.
Świadkowie mówią o trzech rakietach, które trafiły w cel, ale wybuchów było więcej. Być może zadziałała obrona przeciwlotnicza. Oficjalnych komunikatów w tej sprawie nie ma. Władze jedynie potwierdziły, że nikt nie ucierpiał.
Pan Marian mieszkaniec gminy Dorohusk mówi, że wybuchy były słyszane pod granicą m. in. w miejscowości Husynne. – Słyszałem jakieś dźwięki podobne do wybuchów, ale do tej pory nic takiego się nie działo. Później zadzwonił do mnie znajomy z Kowla i opowiedział co się wydarzyło. Mimo wieku słuch i wzrok mam dobry, ale nie chciałem wierzyć w najgorsze – mówi
Coraz bliżej 😭